Być jak Richard Nixon, czyli pijemy zdrowie Prezesa
Nie było mnie tu wczoraj z tej prostej przyczyny, że mieliśmy tu dwudniową wizytę naszego serdecznego kumpla Aleksego, stałym czytelnikom tego bloga skądinąd znanego jako Lemming, natomiast, owszem, wszyscy jesteśmy pod wrażeniem wizyty w Polsce prezydenta Trumpa. Jeśli ktoś spodziewa się po mnie jakiegoś komentarza, to powiem przede wszystkim może to, że gdybym tylko wiedział, o co tu chodzi, chętnie bym porozmawiał o tajemniczej obecności Lejba Fogelmana, któremu do towarzystwa dorzucono burmistrza Giullianiego, a obu posadzono w ławce totalnej opozycji. Ponieważ jednak ten gest pozostaje dla mnie ponurą zagadką, ograniczę się może do tego, by przyznać, że tak jak wczoraj, dotychczas nie było nigdy. Moim zdaniem, to był bardzo dobry dzień. Zdecydowanie gorzej jest natomiast, jeśli idzie o komentarze już po wyjeździe Trumpa. O tym, co wyprawiają tak zwani „nasi”, pisać nie będę, bo jest mi zwyczajnie wstyd, natomiast tym wszystkim, którzy desperacko próbują nam ten dzień zohydzić, najpierw przez bite dwie godziny wbijając nam do głowy, że „o żadnych gwarancjach bezpieczeństwa mowy być nie może”, a następnie, kiedy się okazuje, że jednak „może”, już tylko powtarzając ów – z politycznego punktu widzenia – absolutnie obłąkany przekaz, że ten Trump to właściwie niczym się nie różni od Kaczyńskiego, i odwrotnie, chciałbym powiedzieć, że jeśli to jest wszystko, na co ich dzisiaj stać, możemy spać spokojnie i mieć nadzieję, że ten Fogelman przy Schetynie i Wałęsie jest już tylko po to, by mieć na nich oko na wypadek, gdyby któryś z nich miał ochotę zwariować do reszty. A na dziś, proponuję poczytać sobie mój najświeższy felieton z „Warszawskiej Gazety”. Jak najbardziej w temacie.
Kiedy ten tekst ukaże się w „Warszawskiej” wizyta Donalda Trumpa będzie już za nami, a ja mam nadzieję, że my będziemy już tylko spijać jej efekty. Dziś jednak piszę ten tekst i wspominam prezydenta Richarda Nixona, popularnie uważanego za prezydenta jeszcze gorszego od Trumpa i wywiad, jakiego udzielił on pewnemu amerykańskiemu dziennikarzowi i w którym wypowiedział następujące słowa:
„W polityce trzeba być przede wszystkim przygotowanym na wielkie ryzyko, ryzyko nieustanne. Gdy spoglądam w przeszłość, wspominam wielu niebywale zdolnych ludzi, ludzi bardzo inteligentnych, o niezwykłej wręcz charyzmie, którzy zakończyli karierę na Kongresie, którzy nigdy nie doszli nawet do Senatu, nie zostali nawet gubernatorami, którzy zatrzymali się na tym poziomie. A wszystko przez to, że bali się zaryzykować bezpieczną posadę. Jest bowiem tak, że w momencie gdy człowiek zaczyna myśleć, jak zachować spokój i bezpieczeństwo, nigdy nie dojdzie na sam szczyt. Należy podejmować wielkie ryzyko i jeśli okaże się konieczne, to nawet i przegrać. Przegrać choćby i dwa razy, choćby i trzy, i mimo to wciąż wracać. Oto cała tajemnica.
Moje życie publiczne, z powodów, w które nie ma powodu wchodzić, nie było łatwe. No i też rodzina miała naprawdę ciężko. Powiem jednak szczerze, że nawet gdybym wiedział, jak będzie trudno, też bym to przyjął.
Bardzo ważne jest natomiast coś, co może ujmę w ten sposób. Kiedy myślimy o najwyższych urzędach, mamy dwa rodzaje ludzi: mężczyzn i chłopców. Chłopcy to ci, którzy przyjmują wysokie stanowiska, żeby zostać kimś ważnym, mężczyźni natomiast sprawują swój urząd po to, by zrobić coś wartościowego. Gdy chodzi o mnie, zawsze marzyłem o tym, by czegoś dokonać.
I nie oszukujmy się. Moim problemem nie była owa sztywność, która się rzekomo ludziom nie podobała. Rzecz w tym, że ja mogłem zapraszać dziennikarzy na kolację. Mogłem to robić, a jednak nigdy nawet z nimi nie piłem. Po prostu nie uważałem tego za coś właściwego. Podobnie jak nawet dziś nie sądzę, że należy pić z agentami ochrony.
Moim zdaniem, należy zachować pewną… No ale powiedzmy, że nie. Powiedzmy, że mogłem przyjmować ich wszystkch na kolacji i na drugi dzień poczytać o sobie parę miłych kawałków w gazecie. Jeśli jednak zastanowić się nad tym uczciwie, problem jaki miałem z mediami, związany był wyłącznie z tym, w co wierzyłem jako człowiek. To w co ja wierzyłem i to w co wierzyli oni, to były dwie całkowicie różne rzeczy”.
Dziwny ten dzisiejszy felieton, niemal w całości wypełniony słowami Richarda Nixona. Jednak tak naprawdę to nie Nixon jest jego głównym bohaterem. To nie o nim dziś myślę szczególnie mocno. Podobnie jak nie Donald Trump mi dziś w głowie, ale polityk znacznie nam bliższy. Równie wybitny jak ci dwaj, a kto wie, czy nie bardziej. To o nim dzisiejsza refleksja.
Wszystkich zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedzwiedz.pl, gdzie można kupować moje książki. Naprawdę warto.
tagi: jarosław kaczyński donald trump richard nixon lejb fogelman
![]() |
krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 09:44 |
Komentarze:
![]() |
malwina @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 10:12 |
nic dodac nic ujac.
ps. wczoraj weszlam, w, nomen omen, Sieci, i rzeczywiscie zrobilo mi sie wstyd. Ci chlopcy naprawde nie zauwazyli, naszego Mezczyzny, choc nie raz wydawalo mi sie , ze mu wchodza bez mydla. als skoro wczoraj napsali, ze "Polska sie NAPRAWDE liczy...NAPRAWDE jest waznym partnerem...NAPRAWDE jest wielka" no tzn. ze na dziennikarswo to u nas jeszcze "cza poczekac".
![]() |
bunx @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 10:37 |
Drugie zdjęcie na stronie:
http://www.prezydent.pl/aktualnosci/wydarzenia/art,663,spotkanie-prezydentow-polski-i-usa-.html
![]() |
bolek @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 11:09 |
To był mądry człowiek ten Nixon.
BTW ładny flakon jak zwykł mawiać kol. Valser ;-)
![]() |
aember @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 11:45 |
Godny wiek trunku, było świętowane? ;)
![]() |
krzysztof-osiejuk @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 13:07 |
E tam, od razu świętowanie. Po naparstku na głowę. Ale przyznaję, jest co wspominać.
![]() |
krzysztof-osiejuk @bolek 7 lipca 2017 11:09 |
7 lipca 2017 13:08 |
Valser tak mówi? Ładnie mówi.
![]() |
krzysztof-osiejuk @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 15:54 |
A my tu w Polsce świetnie to rozumiemy.
![]() |
Kuldahrus @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 16:27 |
Bardzo trafnie, bardzo.
P.S.
No, prosze. Bardzo drogi trunek, ale za zdrowie Prezesa warto. To Lemming miał taki gest, czy to pana inicjatywa?
![]() |
krzysztof-osiejuk @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 18:00 |
Moje inicjatywy krążą zdecydowanie po niższych piętrach.
![]() |
Kuldahrus @krzysztof-osiejuk 7 lipca 2017 18:00 |
7 lipca 2017 18:21 |
Rozumiem.
![]() |
Paris @krzysztof-osiejuk |
7 lipca 2017 19:26 |
Musze przyznac - bez kokieterii, ze czekalam... nawet bardzo... na Pana wpisy wczoraj i dzisiaj nt. tej "wieeelkiej wizyty"... bylam bardzo ciekawa Pana zdania... wczoraj napisalam nawet komenta... a dzis Pan zafundowal wpis do "Warszawskiej" i to o Nixon'ie, jego wywiadzie... dziwne to !!!
Nie moglam zrozumiec o co Panu chodzi - w pierwszej chwili - ale pomna o niedawne doswiadczenie, ponownie przeczytalam dzisiejszy wpis... wolno, zdanie po zdaniu... no i chyba zajarzylam... i musze przyznac, ze w to co wierzy Kaczynski, a to w co wierza oni, media, publicysci, znaczna czesc politykow - to sa absolutnie 2 rozne rzeczy.
Niemniej jednak to przytoczenie przez Pana tamtego fragmentu wywiadu Nixon'a do dzisiejszych realiow uwazam za genialne !!!