-

krzysztof-osiejuk : To ja

Czy japońscy szogunowie pójdą do nieba?

       Ja wiem, że jest już na to trochę późno, ale tak się stało, że dopiero teraz miałem okazję obejrzeć najnowszy film film Martina Scorsese „Milczenie”. Ponieważ jednak mam bardzo ponure wrażenie, że Scorsese – reżyser wybitny i zasłużony – nie mogąc sobie poradzić ze swoją wiarą, po raz kolejny po „Ostatnim kuszeniu Chrystusa” próbuje zamieszać nam w głowie, czuję, że powinienem powiedzieć na temat owego filmu parę słów. A daję słowo, że nie jest mi łatwo. Przede wszystkim, trzeba przyznać, że sam film o męczeństwie katolików w XVII-wiecznej Japonii stanowi wartość zdecydowanie dodaną. Jestem bowiem przekonany, że wciąż jest wokół nas zbyt wiele osób, dla których hasło „japońscy męczennincy” stanowi taką samą egzotykę, jaką pozostaje dla większości z nas sama ta cholerna Japonia, i, moim zdaniem, to, że ktoś taki jak Scorsese właśnie postanowił zwrócić uwagę na owo męczeństwo, to gest nie byle jaki.

      Drugie co uważam tu za istotne, to fakt, że ten akurat film – niemal na pewno głównie ze względu na swoją treść – już dziś jest traktowany przez światową krytykę jako nawet jeśli nie artystyczna porażka wielkiego reżysera, to dzieło kompletnie pozbawione znaczenia. A to jest oczywiście wyjątkowa niesprawiedliwość, bo film Scorsesego to kawał bardzo dobrego kina, fantastycznie sfilmowany, świętnie zagrany i przed wszystkim bardzo poruszajacy.

      A teraz, skoro powiedziane zostało to, co powiedzine być musiało, czas na coś, co tym bardziej się nam powiedzieś należy. Otóż trudno sobie wyobrazić coś tak, zarówno historycznie, jak i moralnie, załganego. Mamy więc ową Japonię z jej setkami tysięcy świeżo nawróconych przez hiszpańskich i portugalskich misjonarzy chrześcijan, którzy dotychczas w żaden sposób nikomu, a zwłaszcza japońskim szogunom, w najmniejszym stopniu nie przeszkadzali, gdy oto nagle, nie wiadomo skąd i dlaczego, rusza cała fala najbardziej okrutnych prześladowań, gdzie chrześcijanie giną jak muchy, a wszystko to rzekomo w imię obrony przed obcą religią. I nie łudźmy się, że z filmu Scorsesego dowiemy się cokolwiek ponad to, że tak to się jakoś ułożyło, że szogunowie zwyczajnie już tej obcej agresji nie wytrzymali. Nie ma ani słowa o tym, że owo męczeństwo zostało w pierwszej kolejności zorganizowane i sprowokowane przez angielskich i holenderskich kupców, którzy w ramach pamiętnej handlowej ofensywy Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej postanowili wyprzeć ze wschodnich rynków Hiszpanię i Portugalię właśnie, wraz z ich religią i kulturą, i że metody, jakie zarówno Anglicy jak i Holendrzy stosowali, by przejąć ten rynek, nie znały granic. O tym jednak z filmu Scorsesego nie dowiemy się jednym słowem, wręcz przeciwnie, w pewnym momencie nawet któryś z owych japońskich oprawców jednym tchem wymienia Hiszpanów, Portugalczyków, Holendrow i Anglików, jako agresorów.

      Jeszcze gorzej być może jest, gdy chodzi o kwestie ściśle religijne. Oczywiście, my bardzo dobrze wiemy, że zarówno pobożni Japończycy, jak i katoliccy ojcowie, cierpiący najbardziej okrutne prześladowania pozostają tu od początku do końca całkowicie niewinni, niemniej nad tym wszystkim wciąż rozbrzmiewa kompletnie pozbawiona sensu debata na temat tego, czy naprawdę warto było? Czy warto było przyjeżdżać do tej Japonii i budować tam coś, dla czego tam nigdy nie było miejsca, czy warto było się tak nakręcać i czy wreszcie warto było oddawać życie w tak starasznych męczarniach tylko po to, by dać świadectwo, podczas gdy Jezusowi tak naprawdę żadne swiadectwa nie są potrzebne, bo On i tak najlepiej zna nasze serca? I ja oczywiście rozumiem sens tego typu debaty, pod jednym wszakże warunkiem: że ona nie została wymuszona podczas niewyobrażalnych wręcz torur. A tu jest tak, że siedzą naprzeciwko siebie Rodrigues i Ferreira, jeden strasznie pewny swego, bo ma za sobą piekło prawdziwego bólu, a drugi pełen wątpliwości, bo owo piekło ma dopiero przed sobą, strasznie mądrze debatują na strasznie mądre kwestie życia i śmierci, i żadnemu z nich Scorsese nawet nie pozwoli wspomnieć, że cała ta rozmowa nie miałaby miejsca, gdyby nad tym wszystkim nie zawieszono strachu przed bólem i śmiercią.

      Z tego co słyszę, wielu z nas jest szczególnie oburzonych rzekomymi słowami Jezusa, jakie zdaje się słyszeć podczas swojej dramatycznej modlitwy Rodrigues, kiedy to Jezus właśnie tłumaczy mu, że męczeństwo nie ma sensu, bo liczy się tylko to, co jest w sercu, że nawet jeśli człowiek się Go zaprze, to zawsze może uzyskać wybaczenie. Otóż to akurat mnie się bardzo podoba. To akurat dla mnie stanowi wartość filmu Scorsesego. Gdybym miał określić, co tak naprawdę stanowi to co w nim jest cenne, to bym powiedział, że jest to owa afirmacja Bożego Miłosierdzia. Nawet gdyby jego pierwszą demonstrację stanowił wątek owego wciąż na zmianę grzeszącego i błagajacego o przebaczenie człowieka, o którym do końca nie wiemy, czy on tak naprawdę był zły, czy dobry. I tu akurat, jako niezwykle znamienną, odczytuję reakcję na film Scorsesego ze strony liberalnej krytyki. Oni z jednej strony obłudnie chwalą Scorsesego za to, że stworzył film, który pokazuje, że tak naprawdę nie ma znaczenia, czy człowiek Imię Jezusa będzie wymawiał ‘Son’, czy ‘Sun’, bo ważne jest tylko to, czy wierzy... a z drugiej jednak, tak na wszelki wypadek, wolą o nim jak najszybciej zapomnieć.

      Tak. To zdecydowanie jest coś, co daje nadzieję, choć z drugiej strony, jak wiemy, obok Dobrego Boga i Miłosiernego Jezusa, jest jeszcze  Duch Święty, który, jak wiemy źle znosi zuchwale ufających. Pamiętajmy o tym, oglądając jak najbardziej religijny film Martina Scorsese.

 

Zapraszam wszystkich do księgarni pod adresem www.basnjakniedziwedz.pl, gdzie są do kupienia moje książki. Serdecznie polecam.

 



tagi: japonia  martin scorsese  milczenie 

krzysztof-osiejuk
3 stycznia 2018 10:26
13     1810    12 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

stanislaw-orda @krzysztof-osiejuk
3 stycznia 2018 12:59

" ... że nawet jeśli człowiek się Go zaprze, to zawsze może uzyskać wybaczenie ..."

Zawsze, czyli wówczas gdy zaprzaństwo jest wymuszone torturami?

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @stanislaw-orda 3 stycznia 2018 12:59
3 stycznia 2018 15:56

A nie po prostu zawsze? Wystarczy, że o nie poprosi?

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Grzeralts 3 stycznia 2018 15:56
3 stycznia 2018 16:00

jest jednak pewien problem, bo  mianowicie;

"Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci ..."

Łk 9  24,25

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @krzysztof-osiejuk
3 stycznia 2018 16:17

całkowicie się zgadzam, z tym co Pan napisał. Byłam zaskoczona, kiedy po obejrzeniu na religijnych portalach spotkałam się z zarzutem antyreligijności filmu. Mnie bardzo wzmocnił i raczej dodał siły niż pogłebił dywagacje warto-niewarto. Oczywiście tak jak Pan zauważył nie może być zuchwałej ufności w miłosierdzie. Przedstawienia realiów historycznych się nie spodziewałam. Niestety Scorsese nie czytał nawigatora, ani Pana w nim artykułu o Miura Anjin, gdyby przeczytał zrobiłby wielkie oczy, a nawet niebieskie.... I tak mu się dostało od lewackich krytyków (chyba tylko tacy istnieją), że nakręcił za bardzo zdewociały, pozbawiony humoru film...

zaloguj się by móc komentować

Kuldahrus @krzysztof-osiejuk
3 stycznia 2018 19:16

Czekałem na tą recenzję.
Miałem małą nadzieję, że może chociaż troche film będzie umieszczony w realiach, wszak Cristóvão Ferreira to postać historyczna, a nie wymyślona, no ale trudno, zawsze pozostają walory artystyczne.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @stanislaw-orda 3 stycznia 2018 16:00
3 stycznia 2018 19:32

Jeśli weźmie się cały fragment, to widać, że nie mowa tam o utracie życia w sensie biologicznym, a o ofiarowaniu go Chrystusowi. 

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Grzeralts 3 stycznia 2018 19:32
3 stycznia 2018 19:36

Rzecz dotyczy zaprzaństwa się Chrystusa, wymuszonego  bądź dobrowolnego.

I jego konsekwencjach.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @stanislaw-orda 3 stycznia 2018 19:36
3 stycznia 2018 23:01

Tam jest mowa tylko o zaparciu sie siebie.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Grzeralts 3 stycznia 2018 23:01
3 stycznia 2018 23:06

jesli tak, to w czym byłby w ogóle problem?

A apostoł Piotr zaparł się siebie czy może kogoś innego?

 "Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie."

Mt 10,  33

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @stanislaw-orda 3 stycznia 2018 23:06
4 stycznia 2018 19:10

Zaparł się 3 razy. I jest w niebie, czy nie?

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Grzeralts 4 stycznia 2018 19:10
4 stycznia 2018 19:32

Chętnie wymazałby to zaprzaństwo za wszelką cenę. Coś go jednak powstrzymało od zadania sobie samobójczej śmierci? Śmiem twierdzić, że sumienie i Matka Boża. 

zaloguj się by móc komentować

Magazynier @Magazynier 4 stycznia 2018 19:32
4 stycznia 2018 20:11

To jest w ogóle kwestia sumienia. Lepiej nie zapierać się. Lepiej jednak przyjąć kaźń, albo wyrok wykluczenia z cechu propagandystów filmowych, czego Scorcese nie uczynił. Bóg wszystko wybacza. Sumienie nie wszystko i nie każde.

Wolę nie być w skórze Scorcese, kiedy się odezwie jego sumienie i razem głos kusiciela wyolbrzymiający głos sumienia : "Szmata jesteś, Martin. Popatrz jakżeś z łajnem zmieszał Oblubieńca twej duszy. A On tyle dla ciebie zrobił. Popatrz jakieś zadałe mu cierpienia. I co, gnido? Ty teraz chcesz z Nim zamieszkać w Jego królestwie? ... Tam masz świeżego cracka. Za dużo? W sam raz by sobie samemu wymierzyć sprawiedliwość. Nie będziesz musiał patrzeć Mu w oczy, tłumaczyć się, przepraszać."

I oto odzywa się jego sumienie, a w tle słychać już mamrotanie mordercy. Daj mu Boże, żeby umiał oddzielić jeden głos od drugiego. Pycha bynajmniej w tym nie pomaga.    

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Grzeralts 4 stycznia 2018 19:10
4 stycznia 2018 21:05

Oczywiście, ze jest w niebie. I pełni tam ważną funkcję klucznika.
Wszak  potem dał świadectwo swojej wiary.

A ostateczne w Rzymie, po tym, gdy zapytał, "Domine, quo vadis?"

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować