zgoda, oczywiscie, że to dalszy ciąg zemsty na rodzinie Kaczyńskich.

Ale Coryllus, o ile dobrze zrozumiałem, napisał o tym, ze zadziwiające jest, iż nikt nie objął nadzorem córki śp. Prezydenta RP. I że dpopuszcza sie, aby rozmaici "przebierańcy" zawracali jej w głowie. Taka u nas demokracja, ze każdy chłystek moze kręcic sie koło córki Prezydenta.

No i , wracając do leitmotive notki Coryllusa, w takiej sytuacji są dwa scenariusze, albo spala ją "na stosie" jako dopełnienie ww. zemsty, albo instrumentalnie wykorzystaja w jakichs przyszłych przewalankach politycznych, skazuąc na widiowskowa kompromitacje i tzw. "śmierc cywilną".

Właśnie przez to, że nie ma instytucjonalno-środowiskowo-rodzinnego parasola.

Obawiam sie, że jest  za późno na skuteczne remedium, czyli że zrealizuje się jeden ze wskazanych scenariuszy.

Kerna nie Dorna

A po Korze to można? Według mnie to moralność bolszewicka. Nie można nic powiedzieć o ekscesach Pani Marty, bo jest "nasza" I zła GW na nią czycha. Albo oceniamy świat uczciwie albo niczym się od nich nie różnimy.
A z tą wojną nowoczesną to Targalskiemu można zaimponować a nie mnie.

Cóż, jak widać - dalej sezon ogórkowy.....

Ale dobra, serio - dlaczego nikt nie chce przyjąć do wiadomości, że Marta jest po prostu samolubna? Że tak naprawdę ma gdzieś całe to zamieszanie związane ze stryjem, że po prostu jest rozbestwioną jedynaczką i ma gdzieś politykę?
Jakie służby, jakie spiski ? - Baba "kaczką myśli", jak mawiał mój kolega - i tyle. Kasia Tusk to przy niej fachowa biznesmenka.

A kto powiedział, że po Korze można? Byłam zdegustowana, gdy "nasi" jeździli po Annie Komorowskiej w urbanowy sposób. Dla Anny Komorowskiej nie było to groźne, ponieważ System jej bronił we wszelki możliwy sposób. Nie zmienia to faktu, że "nasi" robią bardzo często to samo co tamci. Ja to nazywam urbanizacją życia publicznego. Ale jeśli chodzi o Korę - to nie wydaje mi się, by nasze media jakoś brzydko po niej jeździły (może czegoś nie zauważyłam). Spokój jej duszy -  ale była tylko piosenkarką, nie ma potrzeby by robić z niej świętą, co robią media III RP.

"O ekscesach" Pani Marty można mówić, ale we właściwy sposób.

Mam nadzieję, że w dyskusji nie chodzi o imponowanie komuś czymś.

Jedna rzecz przyjąć to do wiadomości... Druga gadać o tym w taki sposób jak to ktoś inny zaplanował i podrzucił... Gadać z pewnego rodzaju satysfakcją na dodatek.

Co to zmienia, że Marta Kaczyńska jest samolubna? Nawet jeśli, to każdy człowiek ma jakiś słaby punkt. Ktoś ma jakąś przemożną potrzebę, dlatego że jest samolubny,  zakompleksiony,  samotny albo skąpy. Jak oko Saurona się tam zwróci i wyśle swoje wojska, to nie zostanie kamień na kamieniu ani z tej osoby, ani z jej rodziny. Marta Kaczyńska pewnie po prostu pragnie założyć rodzinę, pragnie być kochaną i szczęśliwą. Pragnienie jest przemożne - to jest jej słabość. Ale to nie powód, byśmy my  uczestniczyli w tej brzydkiej nagonce.

Kerna nie Dorna, ale w sumie to u Ciebie normalne. Cztery litery, w dodatku dwie takie same, i chuj tam  z resztą. Ten zresztą rodzaj uważności wyjaśnia, skąd Ci przyszło do głowy, że moim zdaniem to Twoja wina, że Kaczyńskiej życie dało po dupie. Taki już jesteś i zgodnie z Twoim życzeniem, nie współczuję Ci.

Kory nam nie podsunięto, jako tak zwanej "prop-up doll". Kaczyńską owszem. I nie wygłupiaj się, kto poza mną ma pretensje do Was, że jeździcie po niej jak po starej kobyle? Gdzie tu widzisz jakąś cenzurę? Słyszysz buczenie? Do moich uszu docierają wyłącznie oklaski i wiwaty. 

O! Jeszcze jeden ekspert od ludzkiej duszy. W tej sytuacji, ja też się włączę. Moim zdaniem on jest chora. Może być?

Ochroną.

Oczywiście. My się zachowujemy jak marionetki. Ale oni się muszą z nas śmiać!

Chodzi o to, byś nie reagował na gwizdek. Tak tylko reagują psy.

Wiesz ja bym nie reagował bo gdybyście nie napisali to bym nawet nie wiedział, że ona wychodziłą za mąż. W ogóle już znowu z trudem doszedłem do nie czytania wiadomości i nawet o mundialu się dowiedziałem ze dwa dni przed meczem otwarcia.

Nie przeklinam. Napisałem tu już kilka tysięcy tekstów i tego słowa użyłem tylko raz. Jestem pewien, że Czytelnicy mi to wybaczą.

Skąd wiesz, że nie jest?

Wyborcza by się nie rzuciła na Korę. Podobnie jak by się nie rzuciła na Michnika. A jakby się rzuciła, to bym napisał coś na temat najnowszego Mission Impossible. Dlaczego? Bo nie lubię się wcinać w wojny gangów. Nie zadawaj głupich pytań.

Właśnie, chcę ci powiedzieć, że ci nie wybaczą. Wcześniej użyłeś słowa kurwa, a teraz tego drugiego...nie rób tak

Z tego co piszemy wynika wyłącznie to, że mamy w głowach sieczkę.

Kolejną? A ile to ja już wczesniej notek poświęciłem temu tematowi? Umiesz to policzyć, czy wszystko poszło w mięśnie?

Na to wygląda z tym Valserem. :)))

do wierzącego sceptyka: Przeciwko Dianie użyto metod tradycyjnych. Tzn. z tego co rozumiem, najprawdopodobniej zabiły ją Służby. Karola media nie lubiły, ale w żadnym wypadku go nie hejtowały. nawiasem mówiąc u nas w Polsce mamy coś więcej niż hejt - czyli hejt na ubecki sposób.

do valsera: Toyah nie spłyca, on na ogół trafia w sedno.

dobrze, że to napisałeś, dziękuję. I to by było na tyle w tym temacie ode mnie.

Kurka wodna to nie jest najmniejszy bród. To jest patologia i nic tu nie pomoże.

"Jest oceniana bardzo negatywanie".

Czy można prosić o link do odpowiednich sondaży?

Ona poza tym wujkiem i swoimi córeczkami (choć i to pewnie juz niedługo), nie ma nikogo. Jak możesz jej sytuację porównywać z tymi Grycankami?

Sondażu na papierze nie będzie.. Tak ja napisałem "dwór" swoje ,a" lud "  swoje..Równiez nikt rozsądny nie uwierzy  w przypowieść o  sierotce .. Gdzie Rzym ,a gdzie Krym.. :)  Ale rozumiem Twoją misję.. 

Ciekaw jestem co słychać u Kingi Dudy.....

No zanim wpisałem co powyżej to nieomieszkałem pogrzebać w necie. Widać, że dziewuszka jest otoczona dość szczelną i dyskretną "opieką". Bo w to , że Kinga, która dopiero co od cycka została odstawiona mądrzejsza życiowo (cokolwiek miałoby to znaczyć) jest od Marty to ja nie uwierzę.

Ja już o to pytałem. Czemu Ty używasz tak dziwacznej interpunkcji?

Dawaj dalej! Zmieniamy temat!

Nie mam najmiejszego zamiaru w tym grzebać, źle mnie zrozumiałeś. Zwróciłem uwagę tylko na fakt, że skoro ktoś czuwa nad Kingą, która - powiedzmy sobie szczerze wcale nie jest córką najważniejszego człowieka w Polsce to odpowiednią opieką otoczona winna być i Marta. Oczywiście mogę się zgodzić z wieloma tezami postawionymi w dyskusji po Twojej notce, a już najbardziej z tą, która mówi, że ten, który jak to mawiasz nie przepuszcza żadnej okazji ma jakąś taką szczególną łatwość w dobieraniu się do niewiast ale dysponując tym wcale bynajmniej ekskluzywnym stopniem wtajemniczenia tym bardziej te "kluczowe" niewiasty otoczyłbym opieką.

Naprawdę? Można przestać być obiektem nagonki, jesli sie tyle zechce? Bardzo ciekawe.

Obawiam się, że już zupełnie za późno. Obawiam się, że wyszła za mąż za podstawionego człowieka, któremu wierzy i którego kocha.

Już wyszła za mąż.

Masz rację. To właśnie miałem na myśli.

Nie chcę się za innych wypowiadać, ale dla mnie od początku temat nie istnieje... Toyah to dobrze uzasadnił, i wcale nie odniosłem przy tym wrażenia że zastosował podwójne standardy w ocenie sytuacji.

Panią Martę załatwili odszkodowaniem po rodzicach, od tego czasu systematycznie i super dokładnie spychają ją w czeluść. 

Ja nie będę wypowiadał się jaką Ona jest osobą bo tak naprawdę jej znam. Znam tylko jej pseudo-wizerunek z mediów. Prawda może być , i zapewne jest, zupełnie inna. 

- "... w pewnym momencie owo szaleństwo osiągnęło poziom, gdzie pewna wybitna polska patriotka i katoliczka zadeklarowała swój podziw dla nauk popularnego w kręgach związanych z koncernem „Agora” ateisty Zbigniewa Mikołejki, autora niesławnego bon motu „sekta smoleńska”, zapewniając go, że właśnie dzieki jego mądrości udało się jej wyrwać z niewoli błędu."

Wczoraj nie miałam ochoty odpowiadać na zaczepki, ale skoro imputujesz mi czerpanie mądrosci od Mikołejki, nożyce się odezwą.

Po pierwsze: wspomniałam o szkodliwości religii smoleńskiej​​​​​​.  

Po drugie Mikołejko nie ma copyright na określenie sekta smoleńska.

Po trzecie: zmusiłam się do przeczytania zalinkowanego przez Ciebie wywiadu z Mikołejką, sprzed dwóch lat. Kto potrafi wyciągać wnioski, dostrzeże, że emocje, które były podtrzymywane i posycane przez lata, w końcu mają doprowadzić do "ukarania winnych". Zdaniem Mikołejki, winni są ci, co przeżywają stratę. Tym razem kara ma być nieuchronna i sroga, żeby nie było tak jak "bezkarnoscią dziesiątek tysięcy szmalcowników, czarnych półkowników II RP", itp. dyrdymały.

On o tym mówił ponad dwa lata temu. Czyli po prostu emocje są celowo podgrzewane do zaplanowanego wybuchu, który być może planowany jest już na wrzesień. Postępowanie Marty Kaczyńskiej sile wybuchu bardzo sprzyja. Nie ma powodów, żeby się nad nią specjalnie rozczulać. Ma męża, niech ją pociesza.

O "religii smoleńskiej" nie wspomniałaś. Poświęciałaś jej cały komentarz potwierdzając diagnozę przedstawioną przez autora tego pojęcia, Mikołejki i przyznając, że choć kiedyś ta nazwa Cię oburzała, dziś, podobnie jak Mikołejko, zgadzasz się z opinią, że "religia smoleńska" to zło.

Myślę, że masz rację, mówiąc, ze Mikołejko nie zastrzegł sobie praw do tej nazwy i można jej używać swobodnie, przynajmniej wśród klubowiczów. Zgłoś się może do Mikołejki, myślę, że Cię przyjmie.

Owszem, podziału nie ma, lecz w miarę biegu przez pastwisko losu narasta jakieś doświadczenie własne oraz wiedza o cudzym. U jednych użytecznie, u innych bezużytecznie.

Od dawna wiadomo, że dotyczy to mężczyzn.  Zdaje się już gdzieś u Homera jest taki heksametr, że gdy bogowie chcą kogoś ukarać, to zasłaniają mu oczy spermą. I nie ma pytania: za co? Ani podstawy do pretensji, czy innej krytyki. 

Ten pan od PO (ha, ha, ha) musiał mieć porządne klasyczne wykształcenie, że coś takiego wymknęło się z zagrody jego zębów.

Nie jestem taki pewny, czy akurat Homer, ale ponad 79% mitologii greckiej wychodzi ze schematu, że na życzenie służb (z Olimpu) ktoś do kogoś zapałał i nikt nic nie mógł na to poradzić, nawet ówczesne unie europejskie.

Na fata poradzić bowiem nie sposób a jedyną rozsądną reakcją jest ubolewanie wobec wynikającego marnotrawstwa. Wysyłania na stos są zaś nieporozumieniem polegającym na skrzywieniu kulturowym. W naszej kulturze kobieta jest bowiem świątynią, ale w żadnym przypadku jej potrzeby (te są świątynią feminizmu i innych odchyłek). I nie ma nic do rzeczy, czy ta lub inna kobieta jest tego warta.

O tym wiedzieli już starożytni dlatego owej Helenie włos z głowy nie spadł. Natomiast cała ówczesna unia europejska wzięła się do kupy aby siłami interwencyjnymi na śmierć wyścigać uwodziciela. I nie miało znaczenia, że wypełniał on zadania postawione przez służby (z Olimpu) a sam w sobie był mało winny.

Dygresja: Swoją drogą ciekawe, czy określenie menel pochodzi od owego Menelaosa?

Teraz, gdy dyskusja tu wygasła i mało kto jeszcze zajrzy, pozwolę sobie opowiedzieć o pewnym przypadku wziętym prosto z życia.

Otóż jest pewna kobieta nadająca się na damę. Nie jest może super urodziwa, ale ma swój urok i tak wyraźny sex appeal, że - jak to się między mizoginami mówi - nikt by jej z łóżka nie wyrzucił. Do tego jest wykształcona, kulturalna a co najważniejsze sama w sobie jest niezależna finansowo, a właściwie to jest nawet wystarczająco majętna. Nie jest przy tym rentierem, tj. nie zyje z majątku, lecz sama z powodzeniem zarabia. Trudno powiedzieć jak z tym jest, ale - odnotować należy - jest podejrzewana o możliwe posiadanie sporych wpływów zakulisowych.

Słowem, każda z naszych prababć powiedziałaby: świetna partia!

Ma owóż owa dama pewne hobby, które w przypadku mężczyzny określałoby go jako "playboya gentlemana". Czyli pana, który co jakiś czas wymienia sobie partnerki, żeby się np. nie starzały, zawsze miały te wielkie błekitne oczy i figurę jak z foremki. Resztę da się, jeśli trzeba, tolerować.  Najwyżej szybciej się rozwiedzie. Bo też mam tu na myśli takiego playboya, który z danymi potrzebami postępuje jak dżentelmen i każdorazowo uczciwie żeni się i rozwodzi.

No więc pani, a właściwie dama, o której mówię, ma to samo, tylko że po drugiej stronie frontu międzypłciowego. Dobiera sobie partnerów o takiej atrakcyjności, że gdyby który przypadkiem tam wszedł, to tytułem wybitnej towarzyskiej atrakcyjności i wartości noszonego zegarka, łatwo zostałby królem na dowolnym balu pedałów. A już na 110% królem na balu u, dajmy na to, HGW. Gdy więc mówię: "dama", to znaczy, że osoba tutaj obmawiana nie jest żadną dziwką, lecz za każdym razem wychodzi za mąż i po stosownym czasie rozwodzi się zachowując bonusy, czyli dzieci. Całkiem jak jeden z Donaldów T.

Pierwsze kilka razy nie mogłem wyjść ze zdumienia: kogo ona sobie bierze?!!! Za którymś razem zrozumiałem jednak, że nie warto oceniać, kogo bierze (non disputandum est ..., etc.). Ważniesze pytanie brzmi, czy uzależnia się aż po samozniszczenie jak np., nie przymierzając, pewna Whitney H. Dlatego w przypadku tej pani postanowiłem obserwować rozwody, a nie śluby. Rozwód to zawsze ból, ale gdy stanowi integralną część sposobu na życie ...