O prawie do własnego zdania i do własnego życia
W ciągu minionych paru dni zostałem zaatakowany komentarzami, zamieszczanymi zarówno tu na blogu, jak i w adresowanych do mnie mailach, których autorzy, wyrażając niezwykłą wprost satysfakcję z powodu moich finansowych kłopotów, informowali mnie, że jestem nie dość, że głupim chamem, to jeszcze grafomanem, który w pełni zasłużył na swój los. Ja wprawdzie na swój los nie narzekam, a wrecz uważam, że to co mnie spotkało na ostatnim już być może etapie mojego życia, to niewysłowione szczęście, niemniej przyznaję, że owymi komentarzami się raz po raz zadręczam.
W czym rzecz? Otóż ja nie jestem w stanie pojąć, jak to się dzieje, że przez te niemal już 10 lat jak prowadzę swój blog, nawet na krok nie opuszczaja mnie ludzie, którzy nie życzą mi nic ponad to, bym zdechł w męczarniach. Zamieszczam kolejną notkę i już po paru minutach pojawia się komentator, którego jedynym celem jest poinformowanie mnie, jaki to ja jestem nieudany. I tak się dzieje od lat. Wystarczy kilka minut, by każde moje słowo natychmiast zostało skomentowane przez kogoś, kto mnie nienawidzi. A ja się nie mogę nie zastanawiać, czemu oni w ogóle tracą czas na to, by wsłuchiwac się w to, co ja mam do powiedzenia? Jest tyle różnych miejsc, gdzie każdy z nich znalazłby odpowiednią porcję nowych przeżyć, a oni wciąż przychodzą tutaj i mówią mi, że moje teksty są do niczego, podobnie zresztą jak ja sam.
Przyznaję, że są publicyści, których ja nie szanuję i nie mam przyjemności czytać. No ale skoro nie mam przyjemnosci, to też staram się ich unikać. Owszem, czasem się zdarzy, ze dotrze do mnie wypowiedź któregoś z nich, no i wtedy skomentuję ją u siebie na blogu, ale doprawdy nie jestem sobie w stanie wyobrazić, bym kiedykolwiek zdecydował się specjalnie wwchodzić na blog, powiedzmy, Tomasza Terlikowskiego i w dodatku jeszcze wdawać się z nim w dyskusję. Tymczasem, tu się kręci całe mnóstwo osób, dla których celem życia wydaje się być przyłażenie tu i tłumaczenie mi, jakie to moje pisanie jest do niczego.
Niedawno ktoś mi zasugerował, że ja nawet nie powinienem się stawiać obok publicystów naprawdę najwyższej klasy. A więc, nic z tego. Będę się obok nich stawiał do śmierci. Dlaczego? Bo moim zdaniem jestem od nich znacznie lepszy, a już na pewno bardziej uczciwy. Proszę może rzucić okiem na mój absolutnie pierwszy felieton, jaki tu opublikowałem, tak się złożyło, poświęcony publicystycznej działalności Rafała Ziemkiewicza. To było jeszcze w roku 2008. I proszę mi teraz powiedzieć, czy coś się przypadkiem przez te lata nie zmieniło?
Zwykle z dużą przyjemnością i satysfakcją czytam opinie Rafała Ziemkiewicza. Niestety w „Rzeczpospolitej” z 27 lutego napisał on coś, co uważam za błąd zaskakujący swoją trywialnością i tym bardziej zasługujący na polemikę.
Otóż w swoim komentarzu „Grochem o ścianę” red. Ziemkiewicz pisze, że premier Kaczyński przecenia wpływ mediów na opinię publiczną, bowiem: „gdyby media miały aż taki wpływ, jaki im prezes PiS przypisuje, nigdy by nie doszło do Sierpnia '80, ani upadku komunizmu – ludzie wciąż by wierzyli, że Polska rośnie w siłę, a im żyje się dostatniej”.
Przede wszystkim historycy i inni komentatorzy wciąż nie ustalili wspólnej opinii, co do tego, dlaczego komunizm upadł. Jakkolwiek by jednak patrzeć, poziom tak zwanego społecznego sprzeciwu nie zajmuje w tych spekulacjach pierwszego miejsca. I to akurat nie dziwi, bo kto pamięta tamte lata, pamięta też dobrze, że społeczeństwo ogólnie rzecz biorąc komuny nie lubiło, ale to nielubienie nie zmieniało ani na chwilę faktu, że gen. Jaruzelski był zawsze bardziej popularny od Wałęsy, nie mówiąc już o Kuroniu, czy Michniku. I że jak przyszło do wyborów w roku 1989, to ponad 30% społeczeństwa uznało, że nie ma się czym przejmować „tym całym cyrkiem”.
Nawet gdyby jednak uznać, że to ludzie wbrew całej propagandzie i psychicznej opresji unieśli się mocą zdrowego rozsądku i moralnego sprzeciwu, to ani ja, ani red. Ziemkiewicz, ani nikt inny nie może mieć pewności, czy gdyby nie ciężka, codzienna propaganda, to system nie runąl by dużo wcześniej.
Myślę jednak, że pan redaktor Rafał Ziemkiewicz wie to co ja zupełnie dobrze i moje słowa nie są mu do niczego potrzebne. Po prostu chciał napisać, że Jarosław Kaczyński się zaplątał w polityce i żeby to udowodnić użył argumentu, w który sam nie wierzy.
Myślę, że on to wie, bo wskazują na to inne jego słowa w innym swoim artykule w tej samej „Rzepie”, gdy pisze: „Lęk zawsze idzie w parze z niechęcią, więc jeśli przekonamy ludzi, że nasz rywal jest dla nich groźny, sami wyciągną właściwe wnioski”. I dalej: „Ponieważ szyderstwo idzie w parze z pogardą, jeśli uczynimy naszego rywala obiektem kpin, także wtedy odbiorca wyciągnie wnioski na jakich nam zależy”.
Jakże to celna refleksja. Nikt by tego lepiej od red. Ziemkiewicza nie ujął. Może nawet i prezes Kaczyński. On jednak przynajmniej to wie. I o tym mówi. I ma do tego prawo. Bo to fakt, nie obsesja.
Wszystkich zachęcam do odwiedzania księgarni pod adresem www.basnjakniedziwedz.pl i do kupowania naszych książek.
tagi: publicystyka prawica blogi rafał ziemkiewicz
![]() |
krzysztof-osiejuk |
10 września 2017 10:05 |
Komentarze:
![]() |
stanislaw-orda @krzysztof-osiejuk |
10 września 2017 10:51 |
Gdybyś pisał źle i o nijakich sprawach, to by nie dostawali śmieciowych zleceń, aby deprecjonowac twoje pisanie.
Natomiast część szkodliwych, bezinteresownych idiotów wypisuje te swoje koszałki, bo "nie lubi" PiS-u, a Ty ostentacyjnie deklarujesz swoje poparcie dla tego ugrupowania.
Zatem te wpisy nie dotyczą wcale Twojego warsztatu pisarskiego, bo stanowi on tylko pretekst, ale sytuują się w logice totalnej walki przeciwko każdemu, kto jest kojarzony z PiS. Gdybyś był, dajmy na to, rozpoznawalnym politykiem, to wyobraź sobie, co by na Twój temat wypisywano (casus: posłanka K. Pawłowicz).
A gdyby muzykiem, czy aktorem, to podobnie.
![]() |
krzysztof-laskowski @krzysztof-osiejuk |
10 września 2017 14:17 |
Publicyści naprawdę najwyższej klasy - posługujący się tym określeniem dawno temu przekroczyli w tym względzie granice śmieszności.
![]() |
Rozalia @krzysztof-osiejuk |
10 września 2017 14:54 |
Moja znajoma siostra zakonna, opowiadała mi kiedyś, jak podczas wakacji zakonnice, które opiekowały się dziećmi na koloniach miały wielki kłopot z dziewięcioletnią dziewczynką. Dziewczynka była agresywna, biła dzieci, a w końcu sama odniosła rany w awanturze. Siostra zakonna opatrywala ją w gabinecie lekarskim. I wtedy dziewczynka z całej siły kopnęłą ją w brzuch.
- Boli! - krzyknęła siostra.
- Bo ma boleć. - odpowiedziała dziewczynka z szatanskim uśmiechem.
![]() |
krzysztof-osiejuk @Rozalia 10 września 2017 14:54 |
10 września 2017 17:02 |
Przepraszam, ale nie rozumiem tej przypowieści.
![]() |
chlor @krzysztof-osiejuk |
10 września 2017 21:20 |
Nie rozumiem czego się czepiają. Wczoraj odzyskałem, pożyczoną komuś Twoją ksiażkę "Kto się boi angielskiego listonosza", i miałem parę dni dobrej uciechy przy jej czytaniu, choć angielskiego unikam. Bo to nie tylko o angielski chodzi.
![]() |
Magazynier @krzysztof-osiejuk |
10 września 2017 21:47 |
"A ja się nie mogę nie zastanawiać, czemu oni w ogóle tracą czas na to, by wsłuchiwac się w to, co ja mam do powiedzenia?"
Zastanawiam się czy to nie jest przyczyna? Sprofilowanie. Walą w twoje bolące miejsce. Niekoniecznie słabe, poprostu sprwiające ból. Nie wiem co z tym zrobić. Ty, Toyahu drogi, będziesz lepiej wiedział. Może nie od razu. Ale z jakiś czas.
![]() |
Rozalia @krzysztof-osiejuk 10 września 2017 17:02 |
10 września 2017 21:48 |
Są ludzie, którzy po prostu lubią zadawać cierpienie, sprawia im to niewysłowioną przyjemność.
Natomiast to nie koniec opowieści o niegrzecznej dziewczynce z dobrego domu. W końcu musiał się nią zająć egzorcysta. Okazało się, że wcześniej podawano jej leki homeopatyczne i to była furtka, przez którą wszedł w nią TKNPŻO.
Ci co się przyczepili, od dziesieciu lat mają frajdę. Czekają na każdy kolejny wpis, żeby znowu dokuczyc. Chodzi o osłabienie i wytracenie człowieka z równowagi. Będzie chorował, nie będzie pracował, nie będzie pracował, nie będzie przeszkadzał. Kiedyś moja mała kuzynka, kiedy dostała zasłużone lanie, krzyknęła krnąbnie: - Nic nie boli, kawał soli! Minęły lata, a mnie się zawsze przypomina to powiedzonko, kiedy wiem, że nie mogę liczyć na sumienie lub litość przeciwnika.
Oczywiście lepiej działa inna sekwencja: JEZU UFAM TOBIE, ale czasem się ją zapomni.
![]() |
krzysztof-osiejuk @Rozalia 10 września 2017 21:48 |
10 września 2017 23:14 |
@Rozalia
Ja chce tylko wiedzieć, czemu ja? Czemu ja jestem dla nich taki ważny?
![]() |
Rozalia @krzysztof-osiejuk 10 września 2017 23:14 |
10 września 2017 23:37 |
Bez przesady z tą skromnościa. Może oprócz przynależności do PiS, do ataków prowokuje rzetelna wiara katolicka. Z tego co wiem, dzięki Toyahowi, nawet Coryllus wyszedł spod metaforycznego filaru przy św Teresce i przybliżył się do ołtarza. Być może nie on jeden. To boli ciemną stronę i TKNPŻO się mści. Poza tym prześladowcow cieszy, że widać, ból i irytacje. Mają satysfakcję. Coryllus mówi won i spokój, być może ma grubsza skórę, albo na zewnątrz postępuje zgodnie z zasadą NIC NIE BOLI KAWAŁ SOLI.
Nie będę doradzala, bo co ja tam wiem, ale szczere, z serca nie branie sobie do serca złośliwości i bardziej stanowcze reakcje, może by trochę pomogły. I niech rodzina porzadnie tatę i męża omodli, będzie łatwiej.
![]() |
stopfalszerzom @krzysztof-osiejuk 10 września 2017 23:14 |
11 września 2017 04:31 |
Mam nadzieję że mnie nie zablokujesz kiedy już odpowiem Ci na Twoje pytanie, gdyż odpowiem Ci szczerze i bez złosliwości.
Ja mam zwyczaj nieblokowania nikogo na swoich blogach. Z każdym porozmawiam nawet z najgorszymi trollami i może dlatego nie atakują mnie wcale, a jeśli już to zupełnie na innym poziomie. Np kiedyś (w czasie kampanii prezydenckiej) mój blog na bloggerze poprostu zniknął bez żadnego ostrzeżenia. Napisałem w tej sprawie do googla, ale nie odpisali. Dostałem co prawda mniej więcej w tym samym czasie "prośbę o zweryfikowanie konta email" ale czy mogło to miec jakiś związek?
Wracając jednak do prześladowań Toyaha
Sądzę, że przynajmniej część Twoich prześladowców jest urojona. Niektóre komentarze które ja uznałbym za uczuciowo obojętne lub wręcz za mi życzliwe Ty odbierasz jako napaść podszytą nienawiścią. Oczywiście sporo masz też komentarzy wyraźnie zaczepnych lub wręcz nienawistnych ale większość tych balonów byłbyś w stanie rozładować bez eskalowania emocji po jednej i po drugiej stronie z korzyścią dla własnej samooceny.