Telefon do tamtego świata
Pochowaliśmy wczoraj na cmentarzu w Przemyślu mojego teścia, a ja mam z tej okazji refleksję, moim zdaniem, zupełnie szczególną. Otóż w swoim kazaniu podczas mszy żałobnej ksiądz w pewnym momencie rzucił mniej więcej taką myśl: „Żegnamy dziś Andrzeja, ale to tylko na chwilę. Niedługo się z nim znów spotkamy i będziemy razem już na zawsze. I co do tego zgadzamy się chyba wszyscy. Nawet ci, którzy uważają, że Boga nie ma i że w ogóle nie ma nic, lubią od czasu do czasu wspomnieć o tym, że nasi zmarli gdzieś tam sobie żyją, myślą o nas, spoglądaja na nas z góry, no i że czekają na to, by się znów z nami połączyć”, a my wszyscy kiwaliśmy głowami i powtarzaliśmy sobie w duchu, że tak, to są naprawdę piękne słowa.
I ja też słuchałem tego, co mówił ksiądz i myślałem sobie, że to w rzeczy samej są słowa bardzo piękne, głębokie i mądre. I przypomniałem sobie natychmiast pogrzeb Wisławy Szymborskiej, uroczystość całkowicie świecką, gdzie nie było ani Boga, ani nawet specjalnie zamówionego księdza, były natomiast kolejne przemówienia ludzi, którzy wciąż powtarzali, że żegnają się z Szymborską zaledwie na chwilę, a tymczasem niech ona tam gdzieś, Diabeł jeden wie gdzie, słucha swojej ukochanej Elli Fitzgerald. Tak było i ja tam byłem i przyznaję, że patrząc na ten cyrk coraz bardziej drętwiałem.
Pochowaliśmy więc mojego teścia, wróciliśmy do Katowic i w pewnym momencie oboje uznaliśmy, że wypada teraz jak zawsze zadzwonić do niego i opowiedzieć mu o tym, jak było. Powiedzieć mu, jak było w Przemyślu, że lało, ale za to było dużo ludzi, że przyjechała nawet Jedynakowa i przywiozła jakiś pierścień Solidarności dla Mamy i że wujek Janek wszystko odpowiednio zorganizował i była ciocia Bożenka i mnie nie poznała, że ciocia Ewa bardzo ładnie wyglądała i że byli Maciek i Jacek, że przyjechała nawet Jadzia z Opola, a wujek Jurek po operacji chodzi o lasce, że Martynka była bardzo grzeczna i wszyscy byli zachwyceni, jaka ona śliczna, że Antek z Dorotą zamówili naprawdę najpiękniejszy wieniec, a Zosia się popłakała i że wujek Staszek wygłosił bardzo piękne kazanie o tym, że się pożegnaliśmy tylko na chwilę, no i że po pogrzebie poszliśmy na obiad, że był bardzo dobry rosół, zupełnie jak w domu, że ta autostrada do Katowic jest tak wygodna, że wróciliśmy do Katowic w dwie godziny i dwadzieścia minut, inna sprawa, że Krzysiek jechał 160 na godzinę, no i na samym końcu, że Liverpool wygrał z Southhampton 3:0… no i w tym momencie zrozumieliśmy, że koniec już z tymi telefonami i że nie ma dokąd dzwonić. Przynajmniej nie przez najbliższe lata.
Siedzieliśmy tak sobie zadumani nad tym i owym, kiedy zadzwonił telefon właśnie i to był ktoś bardzo nam bliski, jeden z tych, o których podczas kazania mówił ksiądz, że nawet oni wierzą, że mimo iż nie ma nic, to jednak coś jest, i zapytał nas, jak się czujemy po pogrzebie. A ja oczywiście opowiedziałem mu o tym, jak to mamy wielką ochotę zadzwonić do naszego taty i mu o wszystkim opowiedzieć, a tu nagle okazuje się, że ani nie ma gdzie dzwonić, ani cokolwiek opowiadać. I oto, proszę sobie wyobrazić, że ów nasz brat i przyjaciel powiedział zupełnie poważnie i szczerze, że ależ powinniśmy i tak zadzwonić, a kiedy się zgłosi automatyczna sekretarka, to mamy i tak gadać i powiedzieć wszystko, co mamy do powiedzenia, a tato nas z całą pewnością usłyszy.
Jak? W jaki sposób? Przy pomocy jakich elektronicznych, a może kosmicznych urządzeń? Tego akurat już się nie dowiedzieliśmy.
No a przede wszystkim nie dowiedzieliśmy się, skąd nagle pomysł, by szukać czegoś, czego nikt nie zgubił. I może to i dobrze. Jeszcze byśmy się dowiedzieli, że zdecydowana większość księży to pedofile, a Boga wymyślili pierwotni ludzie ze strachu przed piorunami.
Zapraszam wszystkich do odwiedzania ksiegarni na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl i do kupowania naszych książek. Naprawdę warto.
tagi: kościół wiara śmierć
![]() |
krzysztof-osiejuk |
19 listopada 2017 09:50 |
Komentarze:
![]() |
wierzacy-sceptyk @krzysztof-osiejuk |
19 listopada 2017 12:07 |
A ja to chciałem żeby matka zmarła w domu, no nie całkiem, u mnie w domu a nie u siebie
ale nie, w szpitalu, na OIOM-ie
może to i dobrze, w śpiączce farmakologicznej
a tak się strasznie bała śmierci, jak małe zwierzątko
zawsze miała 14 lat, może to z powstania?
a po miesiącu zmarła moja ukochana teściowa, a teraz to ja nie wiem jak się w tym wszystkim odnaleźć...
![]() |
krzysztof-osiejuk @wierzacy-sceptyk 19 listopada 2017 12:07 |
19 listopada 2017 12:30 |
Jak przystało na wierzącego sceptyka.