-

krzysztof-osiejuk : To ja

What we have to, we must... and we need to

     Ponieważ ostatnie dni kompletnie mnie zniechęciły, gdy chodzi o politykę, a jeden jak najbardziej polityczny tekst i tak musiałem już dziś napisać z myślą o „Warszawskiej Gazecie”, pomyślałem sobie, że dam i sobie i Czytelnikom odpocząć przy czymś bardziej relaksującym.

      Oto, jak niektórzy wiedza, mój syn pracuje w korporacji, gdzie warunkiem przyjęcia jest znajomość języka. I oto parę dni temu otrzymałem od niego następującą wiadomość:

      „Moi koledzy z pracy właśnie rozmawiali o angielskim i wszyscy się zgodzili że „musisz” to po angielsku „have to”, ale można też powiedzieć "MUST TO" i to na jedno wychodzi, chociaż, z drugiej strony, „must” to „musisz”, a „have to” to tak bardziej „możesz”, a nie „musisz”. I wszyscy kiwali głowami”.

      Oczywiście, powiedziałem mojemu dziecku, że najlepiej by zrobiło, gdyby swoich kolegów poinformowało, że tatuś napisał książkę o języku i jeśli chcą wiedzieć, jaka jest różnica między „have to”, a „must” (nie „must to”!), niech sobie ją kupią, choćby i z autografem, no ale, jak znam życie, bardziej sensowne będzie przedstawienie jednego z rozdziałów owej książki tu i zachęcenie wszystkich tych, co interesują się językiem, by ją przeczytali. Proszę uprzejmie.

 

 

 

      Wśród 12 czasowników modalnych w języku angielskim, mam wrażenie, że dwa są całkowicie, i bardzo niesłusznie, zlekceważone. Mam tu na myśli czasowniki „must” i „need”. W większości wypadków, czy to ucząc języka, czy samemu się owego języka ucząc, zajmujemy się głównie zdaniami z czasownikiem „can”, ewentualnie  „could”, „may”, względnie „should”, oczywiście „will” i „would”, a nawet niekiedy, z uwagi na pewną jego egzotykę, czasownikiem „dare”, jeśli jednak idzie o „must” i „need”, zachowujemy się, jakby one nie były w ogóle warte naszej uwagi.

      Wydaje mi się, że wiem, jaka jest tego przyczyna. Gdy mowa o „must”, ono jest tak bardzo popularne, a jego użycie tak – podobnie zresztą, jak każdego innego czasownika modalnego – proste, że większość z nas uważa, że tu nie ma się w ogóle na czym skupiać. „Must” oznacza „musieć” i kropka. Modalne „need”, z drugiej strony, jest tak przytłoczone przez zwykły bezokolicznik „to need”, iż wielu z nas bez zbędnego zastanowienia zakłada, że to jest to samo, i owego „need” używa tylko w znaczeniu ,,potrzebować” i na tym koniec.

      Tymczasem sprawa jest nie dość że wcale nie tak prosta, to jeszcze, moim zdaniem, pod pewnym względem wręcz fascynująca. Otóż, jak pewnie bardziej zaawansowani uczniowie wiedzą, czasownik modalny „must”, w sytuacjach kiedy – przez to, że on nie posiada formy bezokolicznikowej – gramatyka nie pozwala na jego użycie, zastępowany jest on przez „have to”. A zatem, jeśli chcemy powiedzieć, że ktoś na przykład będzie musiał poczekać, czy że ktoś poczekać musiał, mówimy, że ten ktoś „will have to wait” lub „had to wait”; w tych sytuacjach, „must” nie może być zastosowane.

     Niewielu z nas natomiast wie, że must” i „have to”,

to nie to samo. Jedno i drugie wprawdzie tłumaczą się na język polski, jako ,,musieć”, jednak w rzeczy samej oznaczają coś bardzo różnego. Otóż „must” oznacza rozkaz, natomiast „have to” stanowi opis sytuacji. Łatwo jest mi oczywiście łatwo dziś to mówić, i się tą swoją wiedzą chwalić, faktem jest jednak to, że mnie tego nikt nie nauczył, ale dowiedziałem się tego w bezpośredniej konfrontacji. Oto któregoś dnia, jeszcze na uniwersytecie, poszedłem odwiedzić pewną Amerykankę, która jako tak zwany native speaker uczyła nas języka, i kiedy po pewnym czasie powiedziałem: ,,I must go”, wstałem i zacząłem się zbierać do wyjścia, ona się obraziła, i powiedziała: ,,Go if you must”. Dopiero potem dowiedziałem się, że żegnając się z nią, powinienem był powiedzieć: ,,I have to go”, bo tylko w ten sposób opisałbym swoją sytuację, która mnie zmusza do wyjścia, a nie moje silne pragnienie, by wreszcie pójść stamtąd w cholerę. Dopiero potem, czy to ona, czy ktoś inny – nieważne – poinformował mnie, że jeśli ja coś „must”, to świadczy to wyłącznie o mnie; to co jest obiektywne konieczne, mam wyrażać wyłącznie przez „have to”.

      I tu dochodzimy do czegoś, co stanowi –  jak się okazuje zupełnie niepotrzebnie – problem wielu ambitnych studentów, a mianowicie przeczącej formy „mustn't”. Otóż ponieważ „must” oznacza rozkaz, a nie opisuje jakiejkolwiek konieczności, na tej samej zasadzie, „mustn't” wyraża zakaz, a nie brak owej konieczności. A zatem, jeśli ja mówię swojemu synowi, że on „must remember something”, tak naprawdę ja go bardzo stanowczo proszę, żeby on czegoś na czym mi zależy nie zapomniał. A skoro tak, to równie dobrze – i równie stanowczo –  mogę go napomnieć, że on tego czegoś „mustn't forget”. „Have to” w tej sytuacji musiałoby oznaczać coś kompletnie innego. A braku owej konieczności z całą pewnością nie wyrażalibyśmy przy pomocy wyrażenia „mustn't” lecz „not have to”. Ewentualnie „not need to”.

      I tu dochodzimy do kolejnej przygody. Otóż, co już wcześniej zostało wspomniane, oprócz modalnego „need”, mamy też pospolity czasownik „to need”, czyli potrzebować. Modalne „need”, używane jest przede wszystkim w formie przeczącej dla wyrażenia braku nakazu, podczas gdy „to need” w formie przeczącej oznacza brak potrzeby. A zatem, jeśli ja powiem, że ja „don't need money”, mój przekaz sprowadza się do tego, że ja nie potrzebuje pieniędzy. Jeśli jednak oświadczę, że „I needn't work” – czy może bardziej sensownie, że ktoś tam „needn't help me” – ów przekaz będzie opisywał tylko to, że ja mam w nosie pracę, lub, że mam w nosie czyjąś pomoc. Modalne „needn't” bowiem oznacza zawsze subiektywny brak konieczności.

    Mamy też jednak, jak już wspomniałem, zwykłe „to need”. Czy ono też tu ma swoją rolę do odegrania? Jak najbardziej. Otóż ono opisuje, poza potrzebą, czy jej brakiem, również fizyczną konieczność, lub jej brak. Zbyt skomplikowane? Ależ gdzie tam! Mam na myśli tak powszechnie na przykład rozpoznawalną sytuację, jak tę kiedy mówię: „I need to go to the toilet”, czy „We don't need to teach the dog to bark”. I tu wchodzimy na wyższe piętro omawianego zagadnienia. Jeśli muszę pójść do toalety, nie powiem, że „I must go to the toilet”, bo to by oznaczało, że sami sobie to zadanie zadaliśmy; nie powiem też, że „I have to go to the toilet”, bo to by z kolei oznaczało, że ktoś mi do tej toalety kazał pójść (żebym na przykład sprawdził, czy młodzież tam nie pali papierosów, czy czegoś jeszcze gorszego). Jeśli zachciało się mi siusiu, mówię, że „I need to go to the toilet”, bo ta konieczność wynika z fizycznie autoryzowanej potrzeby, a nie mojej czy kogoś innego fanaberii.

      W książce popularnie nazywanej książką o biustonoszu wspomniałem o swojej klasie w liceum społecznym tu w moim mieście, w którym miałem okazję przez kilka lat uczyć, i o pewnym moim uczniu, którego koledzy przezywali ,,Ciastek”. Otóż ja chciałem bardzo wiedzieć, czemu oni go tak przezywają, jednak oni zachowywali pełną koleżeńską solidarność, a przy tym odpowiednią też dyskrecję, i mi tego wyzdradzić nie chcieli. Któregoś dnia jednak, w atmosferze szkolnej wycieczki, któryś z nich podszedł do mnie i powiedział: ,,To ja panu powiem, czemu on jest Ciastek”. Rzecz jednak polegała na tym, że ja już to wiedziałem, więc powiedziałem temu miłemu mi uczniowi, że on mi tej informacji przekazywać już nie musi. Bo ja wszystko wiem. Otóż, gdybyśmy rozmawiali po angielsku, jestem pewien, że ja bym mu powiedział: ,,You don't need to tell me”. Właśnie tak, a nie “You needn't tell me”, ,,You don't have to tell me”, czy, nie daj Boże ,,You mustn't tell me”. Pierwsze z nich bowiem oznaczałoby, że ja osobiście zwalniam go z jego uczniowskich wobec mnie obowiązków lub po prostu mi nie zależy, a drugie, że ja nie mam prawa niczego od niego wymagać, podczas gdy tu chodziło o to, że ja już wszystko wiem, i jego informacje są mi na nic. Trzecie natomiast, to już by było coś kompletnie od rzeczy, bo by oznaczało zwykły zakaz.

      I to tyle na ten temat. Ktoś jednak może mnie w tym momencie zapytać, po co ja czemuś tak nieistotnemu poświęcam tyle miejsca. Odpowiedź na to mogę sformułować w różny sposób, jednak wydaje mi się, że najlepiej będzie się uciec do rozwiązań czysto praktycznych i przedstawić kilka zdań do tłumaczenia. Powiedzmy pięć. Zachęcam do skupienia:

Możliwe, że będziemy musieli zostać dłużej.

Muszę dziś zostać dłużej.

Skoro tak, to musisz mi pożyczyć ołówek.

Musisz słuchać mamusi.

Przekraczając granicę, musisz mieć ze sobą paszport.

      Skoro to już mamy za sobą, możemy –  choć oczywiście nie musimy – przejść do czegoś, co podobno jest strasznie proste.

 

      … I tu aby się dowiedzieć, co to takiego, trzeba będzie kupić tę książkę. Serdecznie polecam. Tu.



tagi: język angielski 

krzysztof-osiejuk
13 grudnia 2017 10:05
24     1809    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

Grzeralts @krzysztof-osiejuk
13 grudnia 2017 10:24

I to jest właśnie swietna książka dla każdego. A zwłaszcza dla młodzieży, ktora używa "must to".

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @krzysztof-osiejuk
13 grudnia 2017 10:48

Już dawno zapomniałem wszystko ze szkoły, ale w życiu się chyba nie spotkałem żeby ktoś użył " needn't " to łamie język prawie tak samo jak czeszczyina :)

zaloguj się by móc komentować

bendix @krzysztof-osiejuk
13 grudnia 2017 10:54

Młody studiuje filologię a + drugi język japoński :-O - niniejszym zachęcony zakupiłem :-)

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @Grzeralts 13 grudnia 2017 10:24
13 grudnia 2017 12:07

Zgoda. To byćmoże jest książka dla nich.

zaloguj się by móc komentować


krzysztof-osiejuk @parasolnikov 13 grudnia 2017 10:48
13 grudnia 2017 12:10

Przy całym szacunku, jest bardzo możliwe, że z wieloma innymi zjawiskami gramatycznymi w życiu się nie spotkałeś. Swoją drogą, nie jestem pewien, czy uważnie przeczytałeś mój tekst, bo wtedy byś wiedział, że "needn't" jest tak samo powszechne, jak choćby "shouldn't". 

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @bendix 13 grudnia 2017 10:54
13 grudnia 2017 12:11

To bardzo dobry wybór. Dzięki.

zaloguj się by móc komentować

bendix @krzysztof-osiejuk 13 grudnia 2017 12:11
13 grudnia 2017 12:16

Myślę że dobrze by było żeby to przeczytał :-) To ja dzięki że coś takiego napisałeś :-)

zaloguj się by móc komentować


krzysztof-osiejuk @parasolnikov 13 grudnia 2017 12:52
13 grudnia 2017 13:14

Ja nie miałem na myśli internetu, ale wspomniane przez Ciebie życie. Gdybyśmy się trzymali internetu, musielibyśmy uznać, że wyraz "niewykluczone" brzmi co najmniej dziwnie w porównaniu z takim na przykład "możliwe".

zaloguj się by móc komentować

bendix @krzysztof-osiejuk 13 grudnia 2017 13:14
13 grudnia 2017 13:24

Przepiękny przykład :-)

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @krzysztof-osiejuk 13 grudnia 2017 13:14
13 grudnia 2017 13:29

Jasne, ale te wykresy biorą pod uwagę literaturę w języku angielskim i z tamtąd biorą dane, strach pomyśleć co by było gdyby używać danych z "internetu"
https://techcrunch.com/2016/03/24/microsoft-silences-its-new-a-i-bot-tay-after-twitter-users-teach-it-racism/
https://en.wikipedia.org/wiki/Google_Ngram_Viewer

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @parasolnikov 13 grudnia 2017 13:29
13 grudnia 2017 13:52

Przecvzytaj uważnie mój tekst. Mam wrażenie/myślę że/podejrzewam/wydaje mi się, że pomyliłeś czasownik modalny "need", z bezokolicznikiem "to need", bo faktycznie nikt nie powie "I needn't money". 

zaloguj się by móc komentować

eska @krzysztof-osiejuk
13 grudnia 2017 14:01

Bardzo dawno uczyłam się angielskiego, a od lat już, niestety, nie mówię swobodnie. Głównie czytam, zwłaszcza teksty fachowe. Natomiast z pierwszych lekcji, jeszcze prywatnych, zapamiętałam bardzo dokładnie, jak i kiedy wolno (należy) użyć słówka "must" i jak dalece jest ono "nakazowe" i bezpardonowe (jeśli można się tak wyrazić).
Z tekstu wynika, że albo dzisiaj źle uczą, albo też sam angielski, używany jako język międzynarodowy, już dawno stał się jakimś nowym dialektem.

Podobnie jest ze współczesnym językiem polskim, który coraz mniej polski przypomina (znaczenie słów, akcentowanie, składnia, metafory itp.). Stąd mam wrażenie, że trudność w ocenie, jakiego czasownika użyć w angielskim, wynikać może także pośrednio z nieznajomości niuansów w języku rodzimym, gdzie zanika rozumienie znaczenia form sytuacyjnych, grzecznościowych itp.

Czyli chyba znak czasów.....

 

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @krzysztof-osiejuk 13 grudnia 2017 13:52
13 grudnia 2017 14:58

I to jest powód dlaczego jeszcze nie przeczytałem listonosza :D Muszę do tego usiąść z jakimś słownikiem do pomocy, bo się zgubiłem, ale zdaje się, że "need not to go" to jest toto modalne.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @parasolnikov 13 grudnia 2017 14:58
13 grudnia 2017 16:14

Nie ma czegoś takiego jak "need not to go". Podobnie zresztą, jak nie istnieje forma "can not to go", czy "should not to go". No i, powiedzmy to sobie otwarcie, "must to go". Trzeba się uczyć.

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @eska 13 grudnia 2017 14:01
13 grudnia 2017 16:15

Moim zdaniem, czlowiek przestaje mówić swobodnie w obcym języku już po paru miesiącach, niekiedy nawet tygodniach, przerwy. Co do znaku czasów, szykuję coś na ten temat na jutro.

zaloguj się by móc komentować

parasolnikov @krzysztof-osiejuk 13 grudnia 2017 16:14
13 grudnia 2017 17:20

nie wiem skad mi sie te "to" wzielo ...

zaloguj się by móc komentować

krzysztof-osiejuk @parasolnikov 13 grudnia 2017 17:20
13 grudnia 2017 17:31

Pewnie za bardzo kobinowałeś.

zaloguj się by móc komentować

ApesCornelius @krzysztof-osiejuk
13 grudnia 2017 22:07

Fajne przykłady na przewietrzenie zwojów mózgowych przy tej kakofoni politycznej.

Książkę czytałem,  jest super ale powtórek nigdy dość.

zaloguj się by móc komentować

bendix @krzysztof-osiejuk 13 grudnia 2017 17:31
14 grudnia 2017 09:11

Tak przy okazji się pozwolę ciebie zapytać:

Zrobił byś korektę napisów do blade runnera w/g Twojej wizji tego co zostało powiedziane i jak to należy rozumiec poetycko?

zaloguj się by móc komentować


zaloguj się by móc komentować